wtorek, 12 sierpnia 2025
Imieniny: PL: Hilarii, Juliana, Lecha| CZ: Klára
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Co to będzie?  | 28.07.2025

Zaczynajmy więc – „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?”... Nie to, żebym był wielbicielem „Dziadów” części drugiej  (przynajmniej kiedyś była to w szkołach lektura obowiązkowa), czy – tym bardziej – chciał wywoływać ducha  polskiego, acz tęskniącego za litewską ojczyzną wieszcza.  

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Ciemność? Kto z nas czasami się jej nie bał, niech pierwszy rzuci kamieniem... Fot. Pixabay

Nie będę też nawiązywał do innej lektury, nie tylko nieobowiązkowej, ale w PRL-u wręcz zakazanej – idzie mi o „Ciemność w południe” Arthura Koestlera. Niemniej – tematem felietonu będzie ciemność. I strach ludzi przed ciemnością.

I
Idzie, rzecz jasna, o strach dorosłych ludzi. Bo jak przeczytałem w Internecie – „lęk przed ciemnością u dzieci to normalne zjawisko, które ma charakter rozwojowy. Bardzo często pojawia się samoistnie u 3-letnich maluchów, a w miarę rozwoju znika, ustępując miejsca odwadze”. No właśnie, piszę o „strachu”, a nie „lęku”. Bo kto przyzna się do tego, że lęka – właśnie, lęka się zagrożeń, które są ledwie wyobrażone, a w najlepszym przypadku niezwykle mało prawdopodobne? Tylko w frywolnych towarzyskich rozmowach przyznajemy sobie prawo, do tego, żeby powiedzieć, że w jakichś kwestiach (na przykład – zagrożenia) reagujemy irracjonalnie. Zwykle nasze strachy czy lęki – na co dzień używamy wszak tych pojęć zamiennie – przedstawiamy jako coś realnego.  Na marginesie – wszechobecna ciemność była jedną z dziesięciu plag egipskich – czyli klęsk sprowadzonych na Egipt przez Jahwe, o których czytamy w biblijnej Księdze Wyjścia (7-12).   No cóż, możemy sięgnąć i do  „Faraona” Bolesława Prusa: „Było już po pierwszej i istotnie słoneczne światło poczęło zmniejszać się. Wtem na żółte wzgórza libijskie padł złowrogi cień i z błyskawiczną szybkością zakrył Memfis, Nil i pałacowe ogrody. Noc ogarnęła ziemię, a na niebie ukazała się czarna jak węgiel kula, otoczona wieńcem płomieni”.  W powieści to przebiegli kapłani, znający prawidłowość „zaćmienia słońca”, przekonali przerażony lud, że „ciemność w południe” to objaw gniewu boga Słońca Ra.

II
Ktoś powie, że dorośli ludzie nie boją się ciemności nocy i zwykle ma w takiej diagnozie rację.  Ale  ciemność (także ta nocna) ciemności nierówna, nawet jeśli jest tak samo ciemno. Weźmy ilustrację z „Wojny peloponeskiej” Tukidydesa. W roku 413 p.n.e. stało się oczywiste, że inwazja ateńska na Sycylię zakończyła się niepowodzeniem. Co pozostawało? Oddajmy głos Tukidydesowi:  „Wodzowie ateńscy widząc, że nieprzyjaciel dostał świeże posiłki, a sytuacja ich wojska nie tylko się nie polepsza, ale z dnia na dzień – przede wszystkim wskutek chorób dręczących wojsko – pod każdym względem się pogarsza, zaczęli żałować, że wcześniej nie odpłynęli. Już i Nikias sprzeciwiał się mniej niż poprzednio, a nalegał jedynie na zachowanie tajemnicy odwrotu, zapowiedzieli więc całej armii w jak największej tajemnicy odjazd i kazali czekać w pogotowiu na umówione hasło. Kiedy już wszystko było gotowe do odjazdu, nastąpiło zaćmienie księżyca, który właśnie był w pełni. Zastraszona większość Ateńczyków zażądała od wodzów wstrzymania odjazdu; Nikias, który też nazbyt powodował się wiarą w niezwykłe znaki i tym podobne zjawiska, oświadczył wręcz, że nie będzie się nawet nad tym naradzał i że nie ruszy przed upływem dwudziestu siedmiu dni, taki bowiem termin podawali wróżbici. Z tego powodu Ateńczycy odłożyli odjazd i pozostali pod Syrakuzami”. Odłożyli, i była to decyzja brzemienna w skutki – dla ateńskiej armii opłakane. Bo po prawie miesiącu odwrót spod Syrakuz był już nie tyle trudny, co w ogóle niemożliwy. Przyniósł Atenom totalną klęskę. Do Attyki wrócił – w proporcjach – jeden z czterech wysłanych na Sycylię żołnierzy.

III
Katastrofalna sytuacja próbujących opanować Syrakuzy Ateńczyków i zaćmienie księżyca, które opóźniło, a w rzeczywistości uniemożliwiło, ucieczkę (nazwijmy rzecz po imieniu) armii dowodzonej przez Nikiasa i Demostenesa. Koincydencja? Czy może kara boska za grzech hybris, tak bardzo przecież Ateńczykom nieobcy?

IV
Ot, „Ateńczycy sądzą, że puszczając się na obczyznę, coś zdobędą, wy zaś, że przez przedsiębiorczość stracicie to, co posiadacie. Ateńczycy, odnosząc zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, wyzyskują je do ostateczności, a ponosząc klęskę, nie dadzą się ostatecznie pokonać. (…) Jeżeli przeprowadzenie jakiegoś planu nie powiedzie im się, sądzą, że stracili coś, co już posiadali, a jeżeli uda im się coś osiągnąć, uważają to za drobiazg w porównaniu z tym, co pozostaje jeszcze do osiągnięcia. Jeżeli zaś coś im się nie uda, brak powodzenia nagradzają sobie nową nadzieją; tylko u nich plan osiągnięcia czegoś i samo osiągnięcie zbiega się w czasie ze sobą, ponieważ tak szybko przeprowadzają swe plany. Nad tym wszystkim trudzą się przezcałe życie wśród mozołów i niebezpieczeństw i w bardzo małym stopniu korzystają z tego, co posiadają, bo wciąż dążą do nowych zdobyczy. Prawdziwym świętem dla nich jest wykonywanie obowiązków, a nieszczęściem raczej bierny spokój niż pełna trudu działalność: gdyby więc ktoś określił ich pokrótce jako ludzi, którzy po to istnieją na świecie, żeby ani sami nie zaznali spokoju, ani innym nie pozwolili go zaznać, to określenie takie byłoby trafne”. Cóż taki typ ludzkich plemion (i pojedynczych osobników) zdarza się w historii wcale nierzadko. 

V
Hybris... Znany brytyjski historyk dwa pierwsze tomy monumentalnej biografii Adolfa Hitlera zatytułował właśnie „Hybris”. Sam Hitler nie szukał znaków Opatrzności w zjawiskach przyrodniczych. Powoływał się na boskie znaki, kiedy „cudem” udało mu się uniknąć śmierci  w Wilczym Szańcu 22 lipca 1944. A kiedy – już pod sam koniec wojny – zmarł Franklin Delano Roosevelt, Joseph Goebbels przywołał w rozmowie  z Führerem„cud  domu Brandeburskiego”. Oto w czasie wojny toczonej w połowie XVIII wieku umiera caryca Elżbieta, władzę obejmuje  germanofil Piotr III. Ten nie tylko zakończył wojowanie ze stojącymi u progu katastrofy Prusami, ale nawet przekazał część armii rosyjskiej Fryderykowi II. Zmieniło to mapę sojuszy i stało się  przełomem w wojnie siedmioletniej (1756-1763).

VI
W roku 1945 Harry Truman sojuszy nie zmienił – słońce  nad III Rzeszą zgasło.    




Może Cię zainteresować.