poniedziałek, 7 lipca 2025
Imieniny: PL: Estery, Kiry, Rudolfa| CZ: Bohuslava
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Pod ścianą | 09.05.2024

„Stawiasz mnie pod ścianą”, „Jestem bez wyjścia” – niekiedy te dwa stwierdzenia opisują dokładnie tę samą sytuację. Może dwa wspomniane stwierdzenia bywają tożsame, z tą jednak wszakże różnicą, że w przypadku „stawiania pod ścianą” w grę wchodzić muszą osoby trzecie (dlaczego nie drugie?), podczas gdy w „byciu w sytuacji bez wyjścia” – już niekoniecznie.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 30 s
Hernán Cortés. Fot. Wikimedia Commons

Wreszcie – ktoś może sam, bez niczyjej winy czy udziału, postawić się w sytuacji bez wyjścia. Zwykle przyjmuje się jednak, i nie bez racji, że tak czy owak, to nic dobrego – „być postawionym pod ścianą” czy „być w sytuacji bez wyjścia”.

I
Niemniej przychodzi mi na myśl pewien wariant bycia w „sytuacji bez wyjścia”, który może powinien budzić specjalne zaciekawienie. To moment, w którym ktoś celowo stawia siebie, a bywa, że nie tylko siebie, właśnie w sytuacji bez wyjścia. Historia podsuwa całkiem sporo ilustracji takiego typu, nieoczywistego na pierwszy rzut oka, rozwiązania. Do najbardziej spektakularnych należy na pewno spalenie karawel przez Hernána Cortésa. Wszak dopiero co na ich pokładach wylądował z garstką ryzykantów na ziemiach dzisiejszego Meksyku. I zaraz, zanim wyprawa na dobre (czy złe) zaczęła się posuwać w głąb lądu, kazał okręty podpalić. O czym myśleli towarzysze Cortésa widząc płonące statki? Zastanawiali się nad tym, czy rzeczywiście chcieli ryzykować aż tak bardzo, by znaleźć się „w sytuacji bez wyjścia”? No cóż, tego pewnie nigdy do końca wiedzieć nie będziemy. Tyle że po spaleniu karawel dla konkwistadorów z Półwyspu Pirenejskiego rzeczywiście nie było już wyjścia – mogli tylko zwyciężyć imperium Azteków (którego istnienia, a tym bardziej wielkości, pewnie na plażach, kiedy dopalały się ich okręty, jeszcze nie przeczuwali), albo zginąć. „Tertium non datur”. Tak, trzeciej możliwości nie było. Moja powierzchowna znajomość historii podpowiada mi bowiem, że pokojowe współistnienie nie było w tym przypadku – z różnych powodów – możliwe. Spalone karawele zmuszały (miały zresztą takie zadanie) hiszpańskich zdobywców (a w zasadzie – ewentualnych przyszłych zdobywców) do determinacji w działaniu, do dzielności w walce, które pewnie trudniej byłoby uzyskać, gdyby w jakimś momencie (na przykład chwilowego niepowodzenia) uznać mieli, że może lepiej się jednak wycofać. Choćby po to, by powrócić za czas jakiś silniejszym i zwyciężyć. Jakieś wyjaśnienie „wycofania się na z góry upatrzone pozycje” zawsze przecież się znajdzie.

II
Decyzja o tym, by zniszczywszy swój dobytek postawić się w „sytuacji bez wyjścia” znana jest nie tylko we wspomnianym wyżej wariancie – nazwijmy go egzotycznym. W tym przypadku niszczy się wszak tylko to, co się przywiozło na obcą ziemię, by maksymalnie zdeterminować przyszłych (ewentualnych) zdobywców. W przypadku Cortésa – oznaczało to powiększenie dóbr hiszpańskiej Korony. Sytuacja tak egzotyczna rozumiana może być tu zresztą na dwa sposoby – pierwszy to egzotyka Nowej Ziemi, Indii Zachodnich czy jak je tam wówczas zwano. I dwa – zniszczenie karawel nie zagraża oczywiście integralności samej Korony, hiszpańskie ziemie ojczyste nie ucierpią przez akt zniszczenia kilku statków. Wreszcie – wizja rekonkwisty pojawiła się bodaj dopiero w opublikowanej na początku XXI wieku powieści Marcina Wolskiego pod tytułem – właśnie – „Rekonkwista”.

III
Znaleźć można w księgach historii przypadki mniej egzotyczne, a bardziej za to egzystencjalne. Coś – jak być, albo nie być. Ot, w Księdze I „Wojny Gallickiej” pisał Juliusz Cezar jak to Helwetowie chcą zdobyć dla siebie nowe siedziby: „Skoro tylko doszli do przeświadczenia, że są już do tego gotowi, wszystkie swoje miasta, w liczbie około dwunastu, blisko czterysta wsi oraz wolno stojące prywatne dwory wiejskie, a także zapasy zboża, z wyjątkiem tych, które mieli zabrać ze sobą, oddali na pastwę ognia po to, aby odjąwszy sobie nadzieję na powrót do domu, byli bardziej gotowi na wszelkie czekające ich niebezpieczeństwa. (...) Nakłonili (też) sąsiadujących z nimi Rauraków, Tulingów i Latobrygów, aby skorzystawszy z tego samego planu, po spaleniu miast i wsi razem z nimi ruszyli w drogę (Gajusz Juliusz Cezar, „Wojna Gallicka”, przeł. Eugeniusz Konik i Wanda Nowosielska, Warszawa 2024, s. 110). Co ciekawe, strategia ta nie była obca i Rzymianom. Oto w jednej z pierwszych bitew wojny gallickiej aby odebrać żołnierzom nadzieję na odwrót, Cezar wycofał z bitwy konie, sam pozbył się – dla przykładu – własnego wierzchowca. Jednym z mniej znanych wariantów ironii historii jest zapewne zalecenie dane przez Cezara w układzie pokojowym, by pokonani ostatecznie przez niego Helwetowie odbudowali miasta, które na początku konfliktu spalili.

IV
Słynna mowa ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa wygłoszona 18 lutego 1943 roku w berlińskim Sportpalastrede miała kilka wątków. Niemniej jej sens skraplał się w pytaniu zadanemu przez Goebbelsa doprowadzonemu do ekstazy tłumowi słuchaczy: „Czy chcecie wojny totalnej? Jeśli to konieczne, czy chcecie wojny bardziej totalnej i radykalnej niż cokolwiek, co możemy sobie dziś wyobrazić?”. Ktoś powie może, że za bardzo to metaforyczne – wreszcie, co można sobie wyobrazić, a co nie, to już zależy od człowieka. To prawda, dlatego w przemówieniu do 150 oficerów sztabowych Goebbels mówił językiem znacznie bardziej konkretnym: „Nie ma dla nas odwrotu, spaliliśmy za sobą mosty” (David Irving, „Wojna Goebbelsa”, przeł. Bartłomiej Zborski, Międzyzdroje-Kraków 2010, s. 644).

V
Stawianie się w sytuacji „bez wyjścia”, „pod ścianą” ma wiele wariantów. Na podkreślenie zasługuje jednak pewnie różnica pomiędzy sytuacją, w której ktoś stawia się „pod ścianą” sam, czy też jego wybór „stawiania w sytuacji bez wyjścia” dotyczy również innych ludzi. Jeśli decyzja dotyczy tylko decydującej się na taką ewentualność jednostki – to nie ma sprawy. Wreszcie – charakter człowieka to jego los. Trudniejsze do oceny są sytuacje, w których ktoś stawia w „sytuacji bez wyjścia”, stawia „pod ścianą” innych ludzi. Może jest tak zwłaszcza wówczas, gdy są w jakiś sposób mu podlegli, kiedy dla własnej chwały i interesów ktoś stawia w „sytuacji bez wyjścia” ludzi, którzy mu z jakichś powodów zawierzyli. Jeśliby ktoś pomyślał, że mam tu na uwadze polityków – nie pomyliłby się oczywiście.











Może Cię zainteresować.