wtorek, 18 listopada 2025
Imieniny: PL: Klaudyny, Romana, Tomasza| CZ: Romana
Glos Live
/
Nahoru

Powrót do innego Berlina | 30.07.2016

Ten tekst przeczytasz za 3 min. 30 s
Berlin - fragment muru. Fot. DANUTA CHLUP

Po raz pierwszy odwiedziłam Berlin w 1981 roku. Byłam wówczas uczennicą szkoły podstawowej i spędzałam lato na koloniach w Niemieckiej Republice Demokratycznej.

Dobrze zapamiętałam Mur Berliński, który oglądaliśmy z kawiarni widokowej w Wieży Telewizyjnej. Za murem rozciągał się Berlin Zachodni, do którego, jako mieszkańcy bloku wschodniego, nie mieliśmy prawa wstępu. Teraz, po latach, pojechałam do zjednoczonego Berlina. Nie było muru, lecz natknęłam się na bariery. Bo te, z tego czy innego powodu, znajdziemy także w wolnych krajach.

Do stolicy Niemiec pojechałam razem z córką. Spacer po mieście rozpoczęłyśmy od Placu Poczdamskiego. Z dworca Südkreuz zawiozła nas tam szybka kolej miejska S-Bahn. Potsdamer Platz przez prawie 40 lat, pomimo swego strategicznego położenia w pobliżu centrum miasta, był wyludnionym, pozbawionym życia miejscem. Mur podzielił go bowiem na dwie części. Teraz plac wygląda zupełnie inaczej. Budynki wzniesione po 1990 roku, wieżowce o śmiałych kształtach, spodobają się szczególnie miłośnikom nowoczesnych rozwiązań architektonicznych. Mur Berliński przypominają już tylko jego małe fragmenty, uzupełnione zdjęciami i informacjami. Turyści zatrzymują się tutaj i robią sobie zdjęcia.

Cmentarz na rynku?

Idąc z Placu Poczdamskiego w kierunku Bramy Brandenburskiej, docieramy do Pomnika Pomordowanych Żydów Europy, zwanego w skrócie Pomnikiem Holocaustu. To stosunkowo nowy kompleks, otwarty w 2005 roku. Składa się z 2,7 tys. betonowych steli różnej wielkości, pomiędzy którymi prowadzą wąskie, to lekko opadające w dół, to znów podnoszące się w górę przejścia, co razem wzięte stwarza efekt falowania. Las pomników rozciąga się na placu, do którego przylegają ruchliwe ulice z zabudową miejską. To trochę tak, jakby założono cmentarz na rynku. Czy takie rozwiązanie to dobry pomysł na uczczenie milionów ofiar masowej zagłady? – zastanawiałam się, jedząc tradycyjny berliński currywurst w ogródku restauracyjnym z widokiem na monument. Po krótkim wahaniu dochodzę do wniosku, że owszem. Przypominanie holocaustu w tętniącym centrum metropolii działa na wyobraźnię może nawet bardziej niż cichy, leżący na ustroniu cmentarz.

Kolejne miejsce, które kojarzy się z nazistowską przeszłością Niemiec, to budynek Reichstagu (Parlamentu Rzeszy), dziś siedziba Bundestagu, jednej z izb federalnego parlamentu FRN. Na niebie wiszą ciemne chmury, na tle dość ponuro wyglądającego gmachu z ogromnym napisem nad wejściem „Deutschem Volk” („Niemieckiemu  narodowi”), łopocze na wietrze flaga. W lutym 1933 roku budynek Reichstagu został podpalony. Oskarżono o to komunistów. Narodowa Socjalistyczna Partia Niemiec (NSDAP) umiejętnie wykorzystała incydent do przejęcia władzy nad krajem. To był początek władzy totalitarnej w Niemczech, która doprowadziła do wojennej apokalipsy.

Do Bundestagu ustawiają się kolejki. Chętnych do zwiedzania parlamentu jest sporo, tym bardziej, że jest ono bezpłatne. Przed zaplanowaną wizytą warto zarezerwować sobie termin w internecie. Zwiedzający mogą wejść do nowoczesnej szklanej kopuły, kontrastującej z XIX-wiecznym gmachem i obejrzeć znajdującą się pod kopułą salę plenarną oraz panoramę miasta.

Cały artykuł w sobotnim, papierowym "Głosie Ludu".



Może Cię zainteresować.