***
Mamy rok 2025, a jednak dyktatorzy wciąż tkwią mentalnie
w średniowieczu, przekonani, że wolno im wszystko. To ich problem – i przyjdzie
czas, gdy zrozumieją, jak bardzo się mylą. Nie mogę jednak pojąć, dlaczego
świat akceptuje żądania agresora. Czy naprawdę upadliśmy tak nisko, że to
najeźdźca decyduje o warunkach pokoju? Że to on mówi, jak ma postępować
zaatakowane państwo? Może należy przypomnieć, że z terrorystą się nie
negocjuje.
Nie wierzę w dyplomację, bo to jedynie zasłona dymna. Prawdziwa walka toczy się w ciszy – daleko od frontu, w odizolowanych gabinetach, gdzie dyktatorzy palą cygara i kręcą złotą ruletkę. Tam, staroświeckimi ołówkami i prostymi ekierkami, wytyczają nowe granice.
Żal mi zwykłych obywateli Rosji, którzy żyją w bańce
propagandy, nie wiedząc, co naprawdę czyni ich państwo. Ale jednocześnie wiem:
jedynym sposobem na zatrzymanie tego konfliktu jest całkowite odcięcie Rosji od
reszty świata. Putin nie negocjuje. Putin kupuje czas. Putin tworzy sobie
przestrzeń do kolejnych aktów agresji i nie trzeba być dyplomatą, by to
zrozumieć.
***
Podobnie jest w Gazie. Przeciąganie liny z Putinem
odwraca uwagę od katastrofy humanitarnej w Palestynie. Putin uważa, że Ukraińcy
nie mają prawa istnieć. Netanjahu myśli to samo o Palestyńczykach. Schemat jest
identyczny – ta sama retoryka, te same metody, ta sama pogarda dla życia.
Najgorsza jest bierność świata.
***
My na to pozwalamy. Żyjemy spokojnie. Chodzimy do pracy,
odprowadzamy dzieci do szkoły, pielęgnujemy trawniki – jakby te wojny nas nie
dotyczyły. Trump tymczasem ma jednego doradcę – własne ego. Wizja prezydenta
USA jako „orędownika pokoju” to żart. Jego działania sprowadzają się do
jednego: biznesu. Historia nauczyła nas, że na wojnie zarabia się najlepiej.
Dlatego Pokojowa Nagroda Nobla nigdy nie powinna trafić w jego ręce, tym
bardziej że pokój będący pokłosiem wysokich zysków finansowych, nie jest
pokojem, lecz umową biznesową.
Nie wierzę w dyplomację, bo to jedynie zasłona dymna.
Prawdziwa walka toczy się w ciszy – daleko od frontu, w odizolowanych
gabinetach, gdzie dyktatorzy palą cygara i kręcą złotą ruletkę. Tam,
staroświeckimi ołówkami i prostymi ekierkami, wytyczają nowe granice. Wszystko
w imię chorych marzeń o władzy absolutnej. Marzeń, które codziennie pochłaniają
kolejne niewinne ofiary.