Zdaniem Witolda Kożdonia: Ekipy smak... | 14.05.2021
Czy wiecie, co jest obecnie w Polsce jednym z najbardziej deficytowych, pożądanych i rozchwytywanych produktów? To… lody. Kultowe już lody Ekipa. Na czym polega ich fenomen? Bo przecież nie chodzi o genialny smak... Ten tekst przeczytasz za 2 min. 45 s
Fot. Norbert Dąbkowski/canva.com
W sklepach rozchodzą się one w zawrotnym tempie, a po Internecie krążą filmy, na których widać prawdziwe bitwy, jakie przy sklepowych zamrażarkach stoczyli młodzi (i nie tylko młodzi) ludzie, by je zdobyć. Ceny samych papierków po tych lodach osiągają na portalach aukcyjnych zawrotne sumy, a zainteresowanie jest tak duże, że producent lodów – firma Koral – poinformował o uruchomieniu dodatkowej linii produkcyjnej.
Na czym więc polega fenomen lodów Ekipa, bo przecież nie chodzi o genialny smak. Kluczem jest napis „Ekipa” – to on sprawia, że nastolatki nie mogą się bez nich obejść, a ich rodzice zachodzą w głowę, co się za tym kryje? No więc Ekipa to bijąca wśród młodzieży rekordy popularności grupa tzw. youtuberów. Projekt jest dziełem Karola Wiśniewskiego, czyli youtubera Friza, który wraz ze znajomymi nagrywa krótkie filmy. Widea przedstawiają sytuacje z życia codziennego członków Ekipy, ich wspólne wyjazdy, zabawy, wyzwania i wzajemne żarty. Filmy cieszą się ogromną popularnością wśród dzieci i nastolatków. Średnio zyskują około półtora miliona wyświetleń. Rozpoznawalność Ekipy jest tak duża, że marka zarabia również sprzedając m.in. ubrania. Wydała też dwa single, a teraz promuje lody, a raczej sorbety w dwóch smakach, truskawkowym i cytrynowym.
O tym, że drukowane media umierają, wiadomo od dawna. Telewizja jeszcze żyje, ale powoli także przegrywa z Internetem. Według badań trendów firmy Deloitte tylko 10 procent pokolenia milenijnego wymienia oglądanie telewizji jako swoją ulubioną rozrywkę. Jednym z wymarzonych zawodów młodych jest za to youtuber albo influencer. Dorośli załamują ręce, ale nie wszystkich to dziwi. Po prostu tak działa tzw. blogosfera. A fenomen lodów Ekipa pokazuje, co dzieje się z dziećmi pozostawionymi samymi sobie w Internecie.
No, ale z drugiej strony kto by nie chciał zarabiać na spędzaniu całych dni na graniu w gry komputerowe, podróżowaniu czy po prostu wygłupach? Tyle że w zachwytach nad „milionami odsłon” kryje się też oszustwo cyfrowego kapitalizmu. Po prostu młodzi influencerzy są gwiazdami jedynie wówczas, gdy pozwalają im na to wielkie, międzynarodowe korporacje. Jeśli cyfrowi (i nie tylko cyfrowi) giganci dobrze na nich zarabiają. Ale bańka w każdej chwili może prysnąć. Wystarczy, że ktoś – jak mawiał Donald Tusk – przestawi wajchę. Wówczas może się okazać, że publikowane przez nich filmy godzą na przykład w propagowane przez medialne koncerny „wartości”, albo naruszają ich „najwyższe standardy”. I wtedy zabawa, a przy okazji kasa się skończy.
O tym jednak młodzi dowiedzą się pewnie dopiero za jakiś czas.