poniedziałek, 6 maja 2024
Imieniny: PL: Beniny, Filipa, Judyty| CZ: Radoslav
Glos Live
/
Nahoru

Pop Art 216: Beksińscy | 21.05.2017

Dobry polski film to lekarstwo na każdą chandrę. W najnowszej odsłonie Pop Artu recenzja obrazu „Ostatnia rodzina”, filmowego debiutu reżysera Jana P. Matuszyńskiego. A także tradycyjne rubryki „Przez lornetkę” i „Co szeptane”.

Ten tekst przeczytasz za 7 min. 30 s
Plakat do filmu "Ostatnia Rodzina". Fot. ARC

FILMOWA RECENZJA

OSTATNIA RODZINA

Jeden z najlepszych, a dla mnie najlepszy polski obraz 2016 roku wreszcie trafił też na europejskie ekrany, w tym do czeskich kin. Filmowy debiut reżysera Jana P. Matuszyńskiego śledzi autentyczne, tragiczne losy Zdzisława Beksińskiego – wybitnego przedstawiciela surrealistycznego nurtu w polskim malarstwie, jego syna Tomasza – dziennikarza i tłumacza związanego m.in. z radiową „Trójką” oraz Zofii – żony i matki, która z tej familijnej trójcy jako jedyna wychodzi na prostą bez jakichkolwiek dziwactw.

Wokół postaci Zdzisława Beksińskiego już za życia powstał kult, spotęgowany jeszcze po śmierci malarza. Podobnie było w przypadku jego syna Tomasza, który odcisnął piętno na co najmniej dwóch generacjach słuchaczy radiowej „Trójki”, włącznie ze mną. Za konsoletą radiową sprawiał wrażenie prawdziwego zawodowca. Za maską profesjonalizmu Tomasz Beksiński ukrył jednak swoje lęki, dziwactwa i depresje, które w 1999 roku doprowadziły go do samobójstwa. Jan P. Matuszyński w momentami dokumentalnym stylu pokazuje okruchy życia Beksińskich, ich codzienne rytuały, ale też plany artystyczne i zwykłe troski, które są udziałem każdego z nas.

Film był nie lada wyzwaniem zwłaszcza dla kamerzystów, bo większość akcji toczy się w ciasnym bloku mieszkalnym na warszawskim osiedlu. Szybkie ujęcia kamery mają spotęgować neurotyczne, często chaotyczne relacje pomiędzy ojcem a synem. W roli Zdzisława Beksińskiego paraduje Andrzej Seweryn, w postać radiowca zakochanego w muzyce art rockowej, Latającym Cyrku Monty Pythona i Jamesie Bondzie wcielił się Dawid Ogrodnik. Przesłaniem „Ostatniej rodziny” z założenia nie miała być profanacja wyjątkowości, na pierwszy rzut oka sprawiającej wrażenie dziwactwa. Niemniej w klatkach kamery dokumentującej codzienne życie Beksińskich w zwykłym polskim mieszkaniu widać przebłyski nadzwyczajności. Reżyser opiera się bowiem na autentycznych przeżyciach bohaterów, spisanych na kartce przez przyjaciół ze środowiska malarskiego i radiowego. Jest jednak jeden istotny manifest, który z oniryzmu, w jaki uwikłane było twórcze życie Zdzisława Beksińskiego i z fascynacji śmiercią – w przypadku jego syna Tomasza, daje rozgrzeszenie. To oddana, macierzyńska i małżeńska miłość Zofii Beksińskiej, w przejmującej kreacji aktorskiej Aleksandry Koniecznej.

PRZEZ LORNETKĘ

Serialowa reinkarnacja Wiedźmina

Ta wiadomość z pewnością ucieszy wszystkich fanów gatunku fantasy, w szczególności zaś miłośników twórczości Andrzeja Sapkowskiego. Jego kultowa postać Wiedźmin z książek przeprowadzi się bowiem na ekrany telewizorów, po raz drugi w karierze. Tym razem za ekranizację przygód Geralta z Rivii weźmie się nie Telewizja Polska, a sprawdzony zespół Netflixa – stacji, która wylansowała takie serialowe przeboje, jak „House of  Cards” i „Narcos”.

Amerykanie z wielkim szacunkiem podchodzą do twórczości Andrzeja Sapkowskiego, a więc raczej nie musimy się obawiać spartaczonej roboty. Wręcz przeciwnie, twórcy serialu zakładają, że sam mistrz Andrzej aktywnie włączy się w produkcję telewizyjnego „Wiedźmina”. – Chcemy z nim wszystko konsultować na bieżąco. Wszystkie wątki scenariusza, wszelkie niuanse i zwroty akcji – czytamy w oficjalnej notatce prasowej. Gwarancją sukcesu powinno być też nazwisko innego Polaka znajdującego się na liście płac Netflixa. Jest nim Tomasz Bagiński, ceniony reżyser i animator, który zgodził się wyreżyserować co najmniej jeden odcinek nowego serialu. Wiele wskazuje na to, że Netflix, podobnie jak w przypadku innych swoich kultowych produkcji, zdecyduje się na kilka sezonów serialu. Fani Wiedźmina już teraz klaszczą z radości, czarownice i straszydła z kolei trzęsą się ze strachu. Wielką niewiadomą pozostaje jednak nazwisko odtwórcy głównej roli. Wiedźmina Geralta w polskim, niezbyt udanym serialu, zagrał Michał Żebrowski. W amerykańskiej superprodukcji z dużym prawdopodobieństwem postawią na bardziej medialną gwiazdę. Najczęściej wymienianym nazwiskiem jest Josh Holloway znany z serialu „Lost”, w kolejce ustawił się też podobno Michael Fassbender – odtwórca Harry´ego Hole´a w filmowej ekranizacji „Pierwszego śniegu” norweskiego pisarza Jo Nesbo. Co ciekawe, sam Andrzej Sapkowski najchętniej widziałby z mieczem w ręku... tatusiowatego Kevina Costnera albo Madsa Mikkelsena. Pożyjemy, zobaczymy.

CO SZEPTANE

NIE ŻYJE CHRIS CORNELL. Muzyka rockowa straciła kolejnego wielkiego bohatera. W czwartek w wieku 52 lat zmarł Chris Cornell, wokalista formacji Soundgarden i Audioslave. Według nieoficjalnych informacji, muzyk popełnił samobójstwo. Kilka godzin przed śmiercią Chris Cornell wystąpił jeszcze na koncercie w Detroit. Najlepsze lata twórcze Chris Cornell spędził w zespole Soundgarden, z którym wylansował nieśmiertelny przebój „Black Hole Sun”. Bardzo dobre albumy stworzył też z formacją Audioslave, natomiast za niewypał można oznaczyć jego ostatnie dokonania solowe.

ZWIASTUN NOWEJ PŁYTY WILSONA. Światło dzienne ujrzał singiel zwiastujący nowy album studyjny największego pracoholika w świecie rocka – Stevena Wilsona. W utworze „Pariah” gościnnie towarzyszy Wilsonowi za mikrofonem wzięta izraelska piosenkarka Nineh Tayeb, która pojawiła się już na ostatnim studyjnym wydawnictwie grupy Blackfield – innym z licznych projektów sygnowanych Stevenem Wilsonem. Data premiery nowego albumu Stevena Wilsona zaplanowana jest na 18 sierpnia. Jak zawsze w przypadku Wilsona, członkowie oficjalnego fanklubu artysty będą jednak mieli okazję zdobyć płytę z lekkim wyprzedzeniem. Wilson, który dał się poznać jako lider brytyjskiej formacji prog-rockowej Porcupine Tree, od kilku lat poświęca się wyłącznie pracy na albumach solowych. Ostatnią długogrającą płytą w solowej dyskografii artysty jest „Hand.Cannot.Erase” z 2015 roku.

CORAZ MNIEJ FEMINISTEK W OPOLU. To już prawie pewne. Katarzyna Nosowska, podobnie jak Kayah, nie wystąpi na tegorocznym festiwalu polskiej piosenki w Opolu. A wszystko na protest przeciwko domniemanej cenzurze ze strony Telewizji Polskiej. Obie artystki miały wystąpić podczas jubileuszowego koncertu Maryli Rodowicz. Niektórzy nazywają to postawą obywatelską, inni zwykłą „babską histerią”. Nie zmienia to jednak faktu, że medialne kłótnie czołowych polskich wokalistek wpisują się w klimat całego festiwalu w Opolu, który konsekwentnie od kilku lat dosłownie spada na psy.

ACH TEN TRUMP. Donald Trump wyrasta na prawdziwego ulubieńca Pop Artu i powoli może się równać z samym Justinem Bieberem. Na nasze łamy prezydent USA zawitał po raz kolejny z rzędu, tym razem za sprawą artysty o pseudonimie Moby. Wzięty DJ, autor muzyki do licznych filmów i seriali nie może już patrzeć, jak marnuje się potencjał Trumpa. „Po prostu złóż rezygnację. Zdecydowanie lepiej odejść samemu i zachować resztkę godności, niż zostać postawionym w stan oskarżenia i stracić wszystko” – napisał Moby na swoim Twitterze, reagując na ostatnią aferę z udziałem prezydenta USA. Moby twierdzi, że Donald Trump dopuścił się zdrady, ujawniając tajne informacje Rosjanom.



Może Cię zainteresować.