czwartek, 1 czerwca 2023
Imieniny: PL: Gracji, Jakuba, Konrada| CZ: Laura
Glos Live
GAZETA POLAKÓW W REPUBLICE CZESKIEJ
Ukazuje się od 1945 roku
Nahoru

No cóż... | 23.01.2022

Dwie moje koleżanki, osoby nie tylko wykształcone, ale też inteligentne, kiedy wyjeżdżały razem na wakacje, zawsze kupowały pismo „Cosmopolitan”. Czytały je dla beki – by użyć młodzieżowego slangu.

Fot. Pixabay

Ech, te wszystkie „kosmopolityczne” rady w stylu – jak poderwać interesującego mężczyznę? Może najbardziej rozbawiły moje koleżanki dwie porady. Pierwsza nakazywała chodzić w deszczu bez parasola. Po co? Otóż po to, by kiedy w trakcie takiego spaceru warty uwagi facet (z parasolem, oczywiście) pojawi się na horyzoncie, to trzeba po prostu podejść i zapytać, czy można się do niego przytulić? Dobra – a co, jeśli za chwilę zjawi się umówiona z nim na spotkanie dziewczyna? Zresztą – dlaczego wchodzić pod parasol pierwszego, niechby i jakoś interesującego gościa, skoro może już za rogiem znajdzie się lepszy... Powiedzieć temu pierwszemu, ledwie dobremu, żeby trochę zaczekał, bo ociekająca kroplami deszczu dziewczyna chce się jeszcze trochę rozejrzeć... I jak nic lepszego się nie trafi, to wróci, by poznać pod parasolem lepiej swoją wielką miłość? Druga rada była prostsza, wymagająca mniej poświęceń (takich, jak „panna z mokrą głową”...), za to na pewno znacznie bardziej ofensywna. Postępując zgodnie z nią dziewczyna miałaby po prostu rzucić się na faceta, którego chce poznać bliżej z okrzykiem: „Gdzieś ty się podziewał przez całe moje życie...?”. No cóż...

Wspominam o tym wakacyjnym zwyczaju moich koleżanek, bo przypomina mi mój własny. Otóż co roku kupuję świąteczny numer „Newsweeka”, pisma, do którego poza końcem grudnia nie zaglądam od lat. Nie biorę „Newsweeka” do ręki od roku 2014, kiedy to tamtejszy felietonista Zbigniew Hołdys podjął się brawurowej obrony... No właśnie... Zacznijmy od początku. Otóż w roku owym – 2014 – felietonista „Polityki” Jan Hartman filozof-etyk raczył się podzielić z czytającą publicznością pewnymi przemyśleniami. Postawiły one w niezręcznej sytuacji nawet jego „politycznych” przyjaciół. Pisał: „Być może piękna miłość brata i siostry jest czymś wyższym niż najwznioślejszy romans niespokrewnionych ze sobą ludzi”. A nawet bardziej dosadnie: „Jeśli udaje się powiązać harmonijnie miłość macierzyńską albo bratersko-siostrzaną z miłością erotyczną, to osiąga się nową, wyższą jakość związku”. I dalej, że o sensowności utrzymywania tabu kazirodztwa dyskutuje się już na Zachodzie. Więc i my w Polsce nie powinniśmy pozostawać w tyle. Trzeba przyznać, że po tym internetowym wpisie odwrócili się wówczas od Hartmana nieomal wszyscy. „Polityka” w rubryce „od i do redakcji” dała oświadczenie zatytułowane „Sprawa Pana Hartmana”. Można było tam przeczytać m.in.: „Wpis prof. Hartmana w sposób felietonowy, czy może akademicki (sic! – dopisek mój K.Ł.), w założeniu prowokujący do dyskusji o zakresie penalizacji kazirodztwa, zawierał fragmenty, które mogły być odczytane jako relatywizacja tego przestępstwa, także – wbrew intencjom Autora – w odniesieniu do seksualnego wykorzystywania dzieci przez rodziców (…) uznaliśmy, że (…) »Polityka«i serwis polityka.pl. nie będzie uczestniczyć w tej – przypadkowej czy planowanej – prowokacji. Nie ma specjalnych powodów, żeby teraz w Polsce wszczynać debatę o depenalizacji kazirodztwa” („Polityka nr 41/2979 8.10-14.10.2014). No cóż...

Znacznie dalej niż zawsze dbały o pozory tygodnik „Polityka” poszedł wówczas w obronie Hartmana znany muzyk Zbigniew Hołdys. Ten w polskim wydaniu „Newsweeka”, napisał („Błąd profesora Hartmana”, „Newsweek” 41/2014), że musi stanąć w obronie profesora bo mu tak „natura każe” . Cokolwiek miałoby znaczyć w kontekście dyskusji o depenalizacji kazirodztwa, że to „natura” kazała Hołdysowi bronić „prowokacji” Hartmana, tego muzyk dalej nie wyjaśnia. Zresztą, tam – „prowokacji”... Jedynym niedopatrzeniem Hartmana było, według Hołdysa, to, że przedstawił swoje przemyślenia jako oryginalne. A przecież powtórzył tylko echa zachodnich dyskusji na temat kazirodztwa. Bo w Niemczech dyskutowało się już wówczas o sensowności tabu kazirodztwa, że hej. No cóż, mógłbym powiedzieć, że niedługo minie wiek od czasu, kiedy toczono w Niemczech dyskusje na takie tematy, że... Dość powiedzieć, że dzisiaj nikt nie chciałby specjalnie do nich wracać. Przynajmniej oficjalnie. Ale… Ale co powiedzieć muzykowi, który daje takie oto wyznanie wiary: „Ludzkość chce wiedzieć i nie chce już być dłużej ociemniała. Nauka staje w szranki z najbardziej zakorzenionymi przekonaniami. Szuka dowodów, analizuje, wnioskuje. I tym zajęli się Niemcy”. A kończy Hołdys tak: „Być może z próżności prof. Hartman wywołał sensację, która wykoleiła pociąg, ale on i tak pojedzie dalej. Nic go już nie zatrzyma”. Wykolejony pociąg, który jedzie dalej… Czyż trzeba lepszej metafory dla pociągu, jaki ma Hołdys do... – powiedzmy – głupoty. No cóż...

Wróćmy do „Newsweeka” z końca ubiegłego roku (nr 51-52/2021). Znalazłem w nim kilka tekstów „do przeczytania”. Między innymi wywiady – jeden ze znanym pisarzem Kenem Folletem i drugi – którego bohaterem był reżyser Olivier Stone. Jeden i drugi odczuwa najwyraźniej nieodpartą potrzebę, by w swoich refleksyjnych wypowiedziach o świecie wspomnieć o byłym prezydencie USA Donaldzie Trampie. U Folleta Trump jest jednocześnie „szalony i odrażający”, u Stone’a – „nieprzewidywalny, albo – przynajmniej – podatny na wpływy ludzi chcących ukryć tajemnice zabójstwa prezydenta Kennedy’ego, bądź nawet po prostu człowiekiem podatnym na zastraszenie”. Ogólnie – nie najlepiej, prawda? Traf chciał, że w tym samym czasie czytałem powieść Stephena Kinga „Billy Summers”. I tam Trump (i „trumpiści”) przedstawieni są w barwach najczarniejszych. Dla pozytywnego bohatera straszny jest świat, gdzie „hochsztaplera wybierają na prezydenta”, w gwałcicielach dostrzega „trumpistowską butę”, ktoś inny żywi „trumpistowskie uprzedzenia”, główny złoczyńca jest właścicielem stacji telewizyjnej, która „wielbi Trumpa”... W ten sposób lektura czy to wywiadów, czy powieści umocniła mnie w przekonaniu... Jakim?

No cóż...


 


 


 



Może Cię zainteresować.