niedziela, 18 maja 2025
Imieniny: PL: Alicji, Edwina, Eryka| CZ: Nataša
Glos Live
/
Nahoru

Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Ojcowie i dzieci | 31.03.2025

Wielkimi krokami nad Wisłą zbliżają się wybory prezydenckie. Jak w każdych wyborach będzie przynajmniej kilka kwestii zapalnych, ogniskujących uwagę potencjalnych wyborców, a zatem – w konsekwencji – także kandydatów i sztabów wyborczych. Oczywiście, przynajmniej niektórzy kandydaci liczyć mogą na „żelazne elektoraty” opcji politycznych, które reprezentują. Choć mimo wszystko trzeba będzie nawet i tę „żelazną” część wyborców zmobilizować.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Lester C. Thurow, amerykański ekonomista, nazywa emerytów „nową klasą rewolucyjną, klasą kompletnie bezproduktywną, coraz liczniejszą, coraz bardziej wpływową politycznie, a już dziś wystarczająco potężną i łapczywą”. Fot. Pixabay

W czasie przedwyborczym zawsze wskazać można kilka spraw, które dadzą sztabom i kandydatom możliwość do głośnych kampanijnych pohukiwań. Politycy chętni do zamieszkania w prezydenckim pałacu te właśnie sprawy postawią na ostrzu noża – nie po to, by pięknie różnić się od konkurenta, ale by pokazać, jak bardzo są od niego lepszym wyborem. W innych kwestiach kandydaci będą starali się ślizgać, by nie zrazić elektoratu centrowego, który jest do „wyjęcia”. I jest jeszcze trzecia kategoria spraw, „o których będą te wybory”. Te, w których przynajmniej Trzaskowski i Nawrocki będą mówili jednym głosem. I to nawet nie dlatego, że mają w tej sprawie jasne, niewzruszone poglądy, których nigdy nie zmienią. Powód jest inny, znacznie bardziej prozaiczny – wiedzą, a przynajmniej przeczuwają, że prezentując zdanie odmienne straciliby głosy bardzo wielu wyborców. Tak jest na pewno w przypadku wieku emerytalnego. Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco bliżej – i to w perspektywie niezupełnie oczywistej.

I
Iwan Turgieniew w swej klasycznej powieści „Ojcowie i dzieci” przedstawił studium relacji międzypokoleniowych, choć takiego określenia pewnie nie znał, a już na pewno nie używał. Dzisiaj o relacjach międzypokoleniowych głośno – pisze się na ich temat prace naukowe, pisane są dyplomowe, bo młodych problematyka pokoleń interesuje. Jak się to ma do wieku emerytalnego? Weźmy nieco większy rozbieg.

II
W historii literatury, w dziełach klasycznych niemal zawsze natknąć się można na jakiś fragment, który opisuje to, co czytelnik widzi tu i teraz. Niekiedy to oznaka tzw. interpretacji paranoicznej, niekiedy przypomnienie, że ludzkie przypadki i przypadłości, podobnie jak ludzkie charaktery w naszej historii się powtarzają. Ot, w „Królu Lirze” Szekspira można przeczytać: „po miastach bunty, w państwach rozterka, więź rwie się między ojcem a synem”. Oczywiście można powiedzieć, że to stały temat do narzekań, iż są pisane dowody, że już starożytni skarżyli się, że jeszcze nigdy nie było tak źle, że młodzież nie słucha starszych, że ich lekceważy, zawsze, acz na różne sposoby, postulowano, by rozum stał przy młodości. Inni wszak odparowywali złośliwie, że nie pamięta wół jak cielęciem był. A jednak, coś się zmieniło. Jakiś czas temu, niemniej już w XXI wieku w Czechach zainicjowano facebookowym żartem dyskusję o tym, ile ludzie starzy kosztują pokolenie (pokolenia) ludzi młodych. Innymi słowy, ile ojciec i dziadek kosztują syna i wnuka. Miał być żart, a co wyszło? Czeski politolog Jiří Pehe podsumował wtedy dyskusję uwagą, że ujawniła ona ogromną przepaść pomiędzy młodym a starym pokoleniem. Młodych drażni styl życia starszych ludzi, to że szukają najtańszych produktów, że nie umieją korzystać z życia… OK, młodość durna i chmurna, zawsze chce wzlatywać nad poziomy. To nie romantycy wymyślili mierzenie sił na zamiary. „Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące, my po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające” – śpiewali woje króla Bolesława Krzywoustego. I ta postawa młodych choć nie każdemu musi wydać się sympatyczna, jest w jakiś sposób zrozumiała. Czeską młodzież drażnią jednak także tzw. przywileje socjalne – że starsi ludzie nie muszą kupować biletów na pociąg, że korzystają z bezpłatnej opieki lekarskiej, no po prostu to, że stanowią głównie obciążenie dla budżetu. No i jeszcze nie podoba się młodym to, że starszych obchodzi tylko ich własny interes. Można, rzecz jasna, odpowiedzieć na ten zarzut dość prosto, niby dlaczego ludzie starzy mają rezygnować ze swego w sumie i tak niewielkiego komfortu życia, skoro młodzi nie mają do nich szacunku, a myślą wyłącznie o tym żeby się sami „nachapać”. Czyż ten sposób pojmowania świata przez młodych nie jest również myśleniem wyłącznie w kategoriach własnego interesu? Niby dlaczego ludzie starsi mieliby z czegoś rezygnować, po to tylko, by młodym żyło się lepiej? Dlatego tylko, że młodzi są młodzi? To chyba dość słaby argument w świecie, w którym ma królować filozofia, „każdy sobie rzepkę skrobie”. Stary czy młody. Skądinąd argument, że starszych obchodzi tylko ich los, skłania do namysłu nie tylko młodych gniewnych, ale także poważnych ekonomistów. Lester C. Thurow nazywa emerytów „nową klasą rewolucyjną, klasą kompletnie bezproduktywną, coraz liczniejszą, coraz bardziej wpływową politycznie, a już dziś wystarczająco potężną i łapczywą”. Ale jest coś, co zasadniczo różni niepokojące wnioski amerykańskiego tuza ekonomii od narzekań młodych czeskich zwolenników dzikiego kapitalizmu. Otóż wielu młodych Czechów chciałoby ograniczenia budżetowych wydatków na ludzi w wieku podeszłym, tylko dlatego, że sami chcieliby jak najszybciej konsumować, bo milion przed trzydziestką smakuje lepiej niż milion po sześćdziesiątce. Thurow zwraca jednak uwagę na zupełnie inny aspekt sprawy – na to, że preferując konsumpcję indywidualną wszyscy przejadamy większość tego, co powinno być zainwestowane, jeśli nasza cywilizacja nie ma się stoczyć. Ale kogo – tak naprawdę – ochodzą losy cywilizacji, w świecie, w którym zaczyna dominować zasada madame de Pompadur „Po nas choćby potop”.

III
Jeszcze w grudniu 2022 Eurostat podawał takie dane: „1,7% mieszkańców Rumunii pracuje po osiągnięciu wieku emerytalnego. A Estończyków ponad połowa. Tak wynika z danych Eurostatu. Ogólnie, państwa bałtyckie oraz skandynawskie przodują w zatrudnialności pracowników w wieku emerytalnym, zaś na południu Europy – szczególnie w Grecji, Hiszpanii oraz wspomnianej Rumunii – wskaźnik ten osiąga najniższe wartości. Polska z wynikiem 13,1% idealnie wpisuje się w średnią unijną”.

IV
Aha, wreszcie nie tak dawno temu doszło we Francji do rozruchów na tle podwyższenia wieku emerytalnego z 62 lat do lat 64.
Krzysztof Łęcki





Może Cię zainteresować.