Pre-teksty i Kon-teksty Łęckiego: Ojcowie i dzieci | 31.03.2025
Wielkimi krokami nad Wisłą zbliżają się wybory prezydenckie. Jak w każdych
wyborach będzie przynajmniej kilka kwestii zapalnych, ogniskujących uwagę
potencjalnych wyborców, a zatem – w konsekwencji – także kandydatów i sztabów
wyborczych. Oczywiście, przynajmniej niektórzy kandydaci liczyć mogą na
„żelazne elektoraty” opcji politycznych, które reprezentują. Choć mimo wszystko
trzeba będzie nawet i tę „żelazną” część wyborców zmobilizować.
Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Lester C. Thurow, amerykański ekonomista, nazywa emerytów „nową klasą rewolucyjną, klasą kompletnie bezproduktywną, coraz liczniejszą, coraz bardziej wpływową politycznie, a już dziś wystarczająco potężną i łapczywą”. Fot. Pixabay
W czasie przedwyborczym zawsze wskazać można kilka spraw, które dadzą
sztabom i kandydatom możliwość do głośnych kampanijnych pohukiwań. Politycy
chętni do zamieszkania w prezydenckim pałacu te właśnie sprawy postawią na ostrzu
noża – nie po to, by pięknie różnić się od konkurenta, ale by pokazać, jak
bardzo są od niego lepszym wyborem. W innych kwestiach kandydaci będą starali
się ślizgać, by nie zrazić elektoratu centrowego, który jest do „wyjęcia”. I
jest jeszcze trzecia kategoria spraw, „o których będą te wybory”. Te, w których
przynajmniej Trzaskowski i Nawrocki będą mówili jednym głosem. I to nawet nie
dlatego, że mają w tej sprawie jasne, niewzruszone poglądy, których nigdy nie
zmienią. Powód jest inny, znacznie bardziej prozaiczny – wiedzą, a przynajmniej
przeczuwają, że prezentując zdanie odmienne straciliby głosy bardzo wielu
wyborców. Tak jest na pewno w przypadku wieku emerytalnego. Przyjrzyjmy się tej
kwestii nieco bliżej – i to w perspektywie niezupełnie oczywistej.
I
Iwan Turgieniew w swej klasycznej powieści „Ojcowie i dzieci” przedstawił studium
relacji międzypokoleniowych, choć takiego określenia pewnie nie znał, a już na
pewno nie używał. Dzisiaj o relacjach międzypokoleniowych głośno – pisze się na
ich temat prace naukowe, pisane są dyplomowe, bo młodych problematyka pokoleń
interesuje. Jak się to ma do wieku emerytalnego? Weźmy nieco większy rozbieg.
II
W historii
literatury, w dziełach klasycznych niemal zawsze natknąć się można na jakiś
fragment, który opisuje to, co czytelnik widzi tu i teraz. Niekiedy to oznaka
tzw. interpretacji paranoicznej, niekiedy przypomnienie, że ludzkie przypadki i
przypadłości, podobnie jak ludzkie charaktery w naszej historii się powtarzają.
Ot, w „Królu Lirze” Szekspira można przeczytać: „po miastach bunty, w państwach
rozterka, więź rwie się między ojcem a synem”. Oczywiście można powiedzieć, że
to stały temat do narzekań, iż są pisane dowody, że już starożytni skarżyli
się, że jeszcze nigdy nie było tak źle, że młodzież nie słucha starszych, że
ich lekceważy, zawsze, acz na różne sposoby, postulowano, by rozum stał przy
młodości. Inni wszak odparowywali złośliwie, że nie pamięta wół jak cielęciem
był. A jednak, coś się zmieniło. Jakiś czas temu, niemniej już w XXI wieku w
Czechach zainicjowano facebookowym żartem dyskusję o tym, ile ludzie starzy kosztują
pokolenie (pokolenia) ludzi młodych. Innymi słowy, ile ojciec i dziadek kosztują
syna i wnuka. Miał być żart, a co wyszło? Czeski politolog Jiří Pehe podsumował
wtedy dyskusję uwagą, że ujawniła ona ogromną przepaść pomiędzy młodym a starym
pokoleniem. Młodych drażni styl życia starszych ludzi, to że szukają
najtańszych produktów, że nie umieją korzystać z życia… OK, młodość durna i
chmurna, zawsze chce wzlatywać nad poziomy. To nie romantycy wymyślili
mierzenie sił na zamiary. „Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące,
my po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające” – śpiewali woje króla
Bolesława Krzywoustego. I ta postawa młodych choć nie każdemu musi wydać się
sympatyczna, jest w jakiś sposób zrozumiała. Czeską młodzież drażnią jednak
także tzw. przywileje socjalne – że starsi ludzie nie muszą kupować biletów na
pociąg, że korzystają z bezpłatnej opieki lekarskiej, no po prostu to, że
stanowią głównie obciążenie dla budżetu. No i jeszcze nie podoba się młodym to,
że starszych obchodzi tylko ich własny interes. Można, rzecz jasna, odpowiedzieć
na ten zarzut dość prosto, niby dlaczego ludzie starzy mają rezygnować ze swego
w sumie i tak niewielkiego komfortu życia, skoro młodzi nie mają do nich
szacunku, a myślą wyłącznie o tym żeby się sami „nachapać”. Czyż ten sposób
pojmowania świata przez młodych nie jest również myśleniem wyłącznie w
kategoriach własnego interesu? Niby dlaczego ludzie starsi mieliby z czegoś
rezygnować, po to tylko, by młodym żyło się lepiej? Dlatego tylko, że młodzi są
młodzi? To chyba dość słaby argument w świecie, w którym ma królować filozofia,
„każdy sobie rzepkę skrobie”. Stary czy młody. Skądinąd argument, że starszych
obchodzi tylko ich los, skłania do namysłu nie tylko młodych gniewnych, ale
także poważnych ekonomistów. Lester C. Thurow nazywa emerytów „nową klasą
rewolucyjną, klasą kompletnie bezproduktywną, coraz liczniejszą, coraz bardziej
wpływową politycznie, a już dziś wystarczająco potężną i łapczywą”. Ale jest
coś, co zasadniczo różni niepokojące wnioski amerykańskiego tuza ekonomii od
narzekań młodych czeskich zwolenników dzikiego kapitalizmu. Otóż wielu młodych
Czechów chciałoby ograniczenia budżetowych wydatków na ludzi w wieku podeszłym,
tylko dlatego, że sami chcieliby jak najszybciej konsumować, bo milion przed
trzydziestką smakuje lepiej niż milion po sześćdziesiątce. Thurow zwraca jednak
uwagę na zupełnie inny aspekt sprawy – na to, że preferując konsumpcję
indywidualną wszyscy przejadamy większość tego, co powinno być zainwestowane,
jeśli nasza cywilizacja nie ma się stoczyć. Ale kogo – tak naprawdę – ochodzą
losy cywilizacji, w świecie, w którym zaczyna dominować zasada madame de
Pompadur „Po nas choćby potop”.
III
Jeszcze w grudniu 2022 Eurostat podawał takie dane: „1,7% mieszkańców
Rumunii pracuje po osiągnięciu wieku emerytalnego. A Estończyków ponad połowa. Tak
wynika z danych Eurostatu. Ogólnie, państwa bałtyckie oraz skandynawskie
przodują w zatrudnialności pracowników w wieku emerytalnym, zaś na południu
Europy – szczególnie w Grecji, Hiszpanii oraz wspomnianej Rumunii – wskaźnik
ten osiąga najniższe wartości. Polska z wynikiem 13,1% idealnie wpisuje się w
średnią unijną”.
IV
Aha, wreszcie nie tak dawno temu doszło we Francji do rozruchów na tle
podwyższenia wieku emerytalnego z 62 lat do lat 64.
Krzysztof Łęcki