piątek, 7 listopada 2025
Imieniny: PL: Antoniego, Kaliny, Przemiły| CZ: Saskie
Glos Live
/
Nahoru

To nominowani są gwiazdami. Z Markiem Słowiaczkiem rozmawiamy o gali Tacy Jesteśmy | 06.11.2025

Ponad 200 osób zasiądzie na widowni Ośrodka Kultury „Strzelnica” w Czeskim Cieszynie w niedzielne popołudnie. O godz. 16.00 rozpocznie się gala Tacy Jesteśmy 2025, sztandarowego projektu Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. Zwycięzców poznamy po około dwóch godzinach. Galę poprowadzi Marek Słowiaczek. Rozmawiamy z nim o samym Tacy Jesteśmy oraz o roli konferansjera.

Ten tekst przeczytasz za 5 min. 60 s

Rozmawiamy na kilka dni przed galą Tacy Jesteśmy. Jak nastroje? No i czy jest stres?
– Przede wszystkim czuję dumę, że mogę prowadzić tę galę. To jest bardzo ważna impreza dla Polaków mieszkających w Republice Czeskiej. Docieramy bowiem nie tylko do dobrze znanych i cenionych zespołów, ale często także do osób, których talenty są niezauważone. Jednocześnie czuję ogromną odpowiedzialność za przygotowanie i prowadzenie tego wydarzenia, za co chcę podziękować organizatorowi, czyli Kongresowi Polaków w Republice Czeskiej.
Odnośnie stresu, jest zawsze, ale taki zdrowy, mobilizujący. Nie taki, który potrafi cię opanować, bo wtedy nie mógłbym stanąć na scenie.

Nie wszyscy wiedzą, że jesteś nie tylko prowadzącym galę, ale także wspólnie z Mirosławem Sokołem przygotowujesz filmy-prezentacje poszczególnych nominowanych…
– To prawda. Warto w tym miejscu powiedzieć, że przygotowania do Tacy Jesteśmy rozpoczynają się na dwa, a czasami i trzy miesiące przed galą, kiedy kapituła wskazuje nominowanych. Wtedy rozpoczyna się praca przy kręceniu filmów. Wiąże się z tym mnóstwo pracy – w każdym przypadku trzeba napisać krótki scenariusz, potem pojechać na zdjęcia w teren, a zdarzały nam się już wyjazdy do Brna, nagrać i zmontować całość.

W mojej ocenie jest jedna bardzo ważna cecha konferansjera – umiejętność reagowania na aktualną sytuację, która dzieje się na scenie. Bo przecież czasami scenariusz się sypie i trzeba to jakoś ładnie skleić w całość. 

Pamiętasz jeszcze skecz Jerzego Stuhra?
– Który konkretnie masz na myśli?

Ten, w którym można usłyszeć, że „śpiewać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej”. Na tej kanwie chciałem cię zapytać, czy tak samo jest z konferansjerem? Czy każdy może nim być?
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem (śmiech). Tak na gorąco mogę powiedzieć, że każdy może stanąć na scenie i poprowadzić konferansjerkę, ale nie każdy chce wchodzić w takie buty.

Jakie są cechy idealnego konferansjera?
– W mojej ocenie jest jedna bardzo ważna cecha – umiejętność reagowania na aktualną sytuację, która dzieje się na scenie. Bo przecież czasami scenariusz się sypie i trzeba to jakoś ładnie skleić w całość.

Tacy Jesteśmy jest wyjątkowym projektem. Tutaj nie konferansjer jest gwiazdą, ale nominowani za konkretne osiągnięcia, talenty i umiejętności.  

Jak ma się to, co powiedziałeś, do Ośrodka Kultury „Strzelnica”, gdzie po raz kolejny odbędzie się gala Tacy Jesteśmy? Gdzie jest mniej miejsca i ewentualne wpadki albo niedociągnięcia mogą zostać szybciej zauważone…
– Dla mnie nie ma to znaczenia, czy to jest wielka scena w teatrze, czy taka kameralna, jak w „Strzelnicy”. Wychodzę z założenia, że każdemu konferansjerowi powinno zależeć na tym, żeby nie tyle on sam wypadł dobrze, bo jest to mniej istotne, ale aby całość ładnie się zgrała i zamknęła w fajnych ramach.
Tacy Jesteśmy jest wyjątkowym projektem. Tutaj nie konferansjer jest gwiazdą, ale nominowani za konkretne osiągnięcia, talenty i umiejętności. Konferansjer ma za zadanie przeprowadzić ich gładko przez scenę. Co roku pojawiają się na niej nowe osoby, nowe zespoły. Nie wszyscy są obyci ze sceną, stąd też moja rola jest o tyle trudniejsza, że muszę wspierać tych, którzy na deskach nie czują się komfortowo. Owszem, są chóry, zespoły, muzycy, którzy na co dzień występują i czują scenę, ale pojawiają się też osoby, których pasje nie są na tyle „spektakularne”, żeby na niej występować. Jedni i drudzy muszą czuć się dobrze w świetle jupiterów.

Łatwiej jest prowadzić taką galę w pojedynkę, czy w dwójkę?
– Kiedy masz obok siebie drugą osobę, to z tyłu głowy jest pewność, że twój sceniczny partner pomoże ci, jak coś pójdzie nie tak. Musi to być jednak zgrany tandem, a nie przypadkowe osoby, które o osobie niczego nie wiedzą. Kluczem do sukcesu w przypadku tandemów jest tworzenie ich z osób znających się, kiedy wiemy, jak zareaguje w danej sytuacji twój partner.

Przypomnę tylko, że osiem lat temu dostałem propozycję od Rudka Molińskiego, żeby pomóc przy organizacji gali Tacy Jesteśmy i jej prowadzeniu. To był dla mnie ogromny szok i z niedowierzaniem zastanawiałem się, dlaczego to mnie zaproponowano taką rolę.  

Do „zawodu” wprowadzał cię Rudolf Moliński, ostoja spokoju, a jednocześnie pełen ekspresji, do tego obeznany ze sceną. Lepszego nauczyciela chyba nie można sobie wymarzyć?
– Dokładnie tak. Przypomnę tylko, że osiem lat temu dostałem propozycję od Rudka, żeby pomóc przy organizacji gali Tacy Jesteśmy i jej prowadzeniu. To był dla mnie ogromny szok i z niedowierzaniem zastanawiałem się, dlaczego to mnie zaproponowano taką rolę. Pamiętam, że przed pierwszym wyjściem na scenę ogromnie się stresowałem, ale był Rudek, który mnie uspokajał, podtrzymywał na duchu i koniec końców, wszystko wypadło dobrze. Dużo mu zawdzięczam, za co chciałbym podziękować. To on mnie nauczył spokoju i wspomnianego płynnego reagowania na różne sytuacje, choć nie zawsze da się zareagować tak, jakby się chciało. Drobne wpadki będą zawsze. To jest nieuniknione, choć często jest tak, że wiele wpadek pozostaje niezauważonych przez widzów i wiemy o nich tylko my sami, którzy stoimy na scenie. Ale nie mówmy o nich.
Od kilku lat natomiast prowadzę gale samemu. W tym czasie jednak zmieniła się też trochę formuła. Pomaga technologia, mamy więcej obrazów filmowych, więc konferansjer ma trochę mniej pracy. Choć summa summarum, jest jej bardzo dużo.  


Może Cię zainteresować.