czwartek, 2 maja 2024
Imieniny: PL: Longiny, Toli, Zygmunta| CZ: Zikmund
Glos Live
/
Nahoru

Zdaniem Beaty Schönwald: Egzaminacyjna histeria | 11.05.2021

Minął tydzień od egzaminów wstępnych do szkół średnich, a emocje nadal wrą niczym woda w garnku. Aby utrzymać je w temperaturze wrzenia, czeskie portale internetowe serwują czytelnikom kolejne porcje rozgoryczonych wypowiedzi rodziców i (!) dziadków. Zastanawiam się tylko, o co tak naprawdę chodzi w tej całej histerii... 

Ten tekst przeczytasz za 2 min. 30 s

 
W sumie rozumiem ich zawód, bo sama uważam, że moje dzieci są mądre, a wnuczka bezdyskusyjnie najmądrzejsza i od 25 lat staram się je jak lwica chronić przed życiowymi kolizjami. Jednak przekonywanie o tym całego narodu daleko wybiega poza moje naturalne instynkty macierzyńskie. Dlatego – przepraszam autorkę za brak empatii – rozbawiła mnie wypowiedź pewnej babci, opublikowana w piątek przez „Seznam Zprávy”. Rozpoczyna się tak: „Wczoraj zdawał egzaminy wstępne do gimnazjum mój wnuk, zaznaczam, że wyjątkowo uzdolniony, jeśli chodzi o matematykę i języki. Po wczorajszym dniu ma mój niezmierny podziw”. W dalszych zdaniach babcia wyjaśnia, że sama, aczkolwiek mury szkolne opuściła przed 60 laty, spróbowała rozwiązać zadania z języka czeskiego, nie miała jednak szansy zmieścić się w czasie. Matematyka, jak przyznała, też była ponad jej siły. Wniosek: jeśli wnuk nie dostanie się do gimnazjum, to nie jego wina, ale wina Cermatu. Nie wiem co prawda, na jakiej podstawie uznała, że obcujący na co dzień z daną problematyką piętnastolatek będzie sobie radzić z poszczególnymi zadaniami równie opornie jak emeryt, ale tego starsza pani nie raczyła wyjaśnić. Pozostałe wypowiedzi miały ten sam wspólny mianownik: oburzenie na Cermat, który przygotował zbyt trudne zadania i „zbija samoocenę młodzieży do poziomu zero”.

Nie zabierałabym głosu w tej sprawie, gdybym nie miała w bliskim pokrewieństwie dziewiątoklasistki, która też była na egzaminach wstępnych i też rozwiązywała te wszystkie karkołomne zadania z matematyki i języka czeskiego. Dziewczynka uczęszcza do polskiej podstawówki i dobrze się uczy. Nic mniej, nic więcej. Z egzaminów wyszła w miarę zadowolona. Z poniedziałkowej matmy, która była trudniejsza od wtorkowej, nie zdążyła co prawda zrobić kompletu przykładów, ale czeski poszedł jej gładko. Uważa, że skoro w ostatecznym rozrachunku bierze się pod uwagę test z lepszym wynikiem, to nie ma powodu, żeby wpadać w depresję, i cierpliwie czeka na werdykt. 

Teraz zastanawiam się tylko, o co tak naprawdę chodzi w tej całej histerii. Czy o to, że nie wszystkie dzieci będą miały 100 proc. punktów? I czy to tak trudno zrozumieć, że jeśli egzamin ma określić kolejność na liście osób przyjętych do danej szkoły, to nie może mieć charakteru złotego medalu dla każdego uczestnika? 



Może Cię zainteresować.