środa, 31 maja 2023
Imieniny: PL: Anieli, Feliksa, Kamili| CZ: Kamila
Glos Live
GAZETA POLAKÓW W REPUBLICE CZESKIEJ
Ukazuje się od 1945 roku
Nahoru

Wojna na słowa | 19.06.2022

„Wojna domowa, od wielu wieków trwa/Wojna na gesty, wojna na słowa” – to słowa piosenki z czołówki jednego z tych seriali telewizyjnych, które ubarwiały humorem moje dzieciństwo.

Fot. Pixabay

Szło w niej o przedstawione z dowcipem kłótnie, spory i nieporozumienia rodzinne. Ale prawdziwa wojna domowa – to dla wielu najstraszliwsza z wojen. Nawet kiedy mamy do czynienia z zimną wojną domową, powodów do śmiechu nie ma. Choć, to prawda, niekiedy bywa – jednocześnie – i  straszno, i smieszno.

W swoim ostatnim wstępniaku Tomasz Lis, były już dzisiaj redaktor naczelny „Newsweeka”, zajął się po raz nie wiadomo który symetryzmem. Otóż są na polskiej scenie medialnej osobnicy (i osobniczki), którzy „służą władzy (...) ze zwykłej głupoty w imię czegoś, co nazwano symetryzmem. Bardzo zazdroszczę kolegom z »Polityki«, którzy wymyślili to słowo, bo zrobiło bezdyskusyjną karierę. Symetryści chyba je nawet lubią. Uznali, że symetryzm to nie synonim oportunizmu i tchórzostwa, ale obiektywizmu i bezstronności. Symetryzm jednak, z całym szacunkiem dla moich kolegów z »Polityki«, to zdecydowanie za ładne słowo na opis postawy, której istotą jest intelektualne szalbierstwo, tchórzostwo, cwaniactwo, cynizm i nihilizm przebrany za intelektualną niezależność” (Tomasz Lis, „Czwarta pseudowładza”, „Newsweek” 23-29. 2022, s. 5)

No cóż, symetrystów nikt nie lubi, ani lewicowo-liberalny Tomasz Lis, ani konserwatysta Bronisław Wildstein. Wreszcie – proszę sobie przypomnieć, telewizyjne wyznanie wiary wyrażone z całą mocą przez jedną ze stron wojny polsko-polskiej: „Jaka jest prawda, wszyscy wiemy i żadne fakty tego nie zmienią”. A na przykład taki Rafał Woś, to na pewno symetrysta – skądinąd wyrzucany z różnych gazet, m.in. z „Polityki” i „Tygodnika Powszechnego”.

No ale jeśli się jest przekonanym, że „Polskie elity prą do wojen kulturowych. Chodzi o wmówienie ludziom, że mamy się nienawidzić i sobą gardzić. Tęczowy biało-czerwonym. A biało-czerwony tęczowym. Z wojnami zawsze jest tak, że elity wywołują je w imię własnych korzyści. A potem posyłają na front zwykłych ludzi w charakterze mięsa armatniego. Robią to oczywiście z ustami pełnymi górnolotnych sloganów. Nie inaczej jest dziś z wojnami kulturowymi w Polsce. Ale szczególnie mocno harcownicy są reprezentowani w mediach, dla których polityka wyczerpuje się na ostrych opozycjach: rodzina vs LBGT, wiara vs gender, naród vs kosmopolityzm, związki partnerskie vs zaostrzenie ustawy aborcyjnej, groźba laicyzacji vs świeckie państwo. Może czas powiedzieć, że wojny, które ich kręcą, nie są wojnami, którymi żyje większość społeczeństwa. Nie dajmy się dzielić, by oni mogli dalej rządzić” (R. Woś, „Nie idźcie na wojnę kulturową”, „Super Ekspres” 22. 10. 2019) – to czego niby oczekiwać?

Ta – najbardziej delikatnie rzecz ujmując – niechęć do symetryzmu nie jest zresztą w wojnach domowych niczym nowym. Ba, zdaje się stara jak ludzka natura. Może nie powinno nas to specjalnie dziwić. Wreszcie – jak przekonuje Umberto Eco, to co wydaje się nam ponowoczesne, może okazać się znacznie bardziej, niż skłonni bylibyśmy sądzić, starożytne. Autor „Imienia róży” miał wprawdzie na uwadze świat myśli, ale jego diagnozę zastosować można także do natury pewnych zjawisk społecznych i kulturowych. Spójrzmy co też pisze Tukidydes w „Wojnie peloponeskiej” o wojnie domowej w Korkirze: „Wtedy również zmieniano dowolnie znaczenie wielu wyrazów. Nierozumna zuchwałość uznana została za pełną poświęcenia dla przyjaciół odwagę, przezorna wstrzemięźliwość – za szukające pięknego pozoru tchórzostwo, umiar – za ukrytą bojaźliwość, a kto z zasady radził się rozumu, uchodził za człowieka wygodnego i leniwego; bezmyślną zuchwałość uważano za cechę prawdziwego mężczyzny, a jeśli ktoś się nad czymś spokojnie zastanawiał, sądzono, że szuka dogodnego pretekstu, aby się wycofać. Ten, kto się oburzał i gniewał, zawsze znajdował posłuch, ten, kto się mu sprzeciwiał – był podejrzany. Bezpartyjnych zaś obywateli gnębiły obie strony, dlatego że nie brali udziału w walce i zazdroszczono im spokoju”.

W starożytnym Rzymie nie było inaczej. „Przedstawił (Pompejusz Wielki – K.Ł.) sytuację obu armii (senackiej Pompejusza i legionów Juliusza Cezara) po bitwie (pod Dyrrachium). Po stronie przeciwnika zginęło około tysiąca ludzi, trzystu było wziętych do niewoli. Labienus natychmiast zaproponował, by wszyscy jeńcy zostali straceni.

– Boję się, że mogą nakłaniać do zdrady naszych żołnierzy, którzy ich pilnują. Poza tym stracili prawo do życia – oświadczył.

Cycero skrzywił się z niesmakiem i wstał, żeby zaprotestować.

– Odnieśliśmy wielkie zwycięstwo. Koniec wojny jest w zasięgu wzroku. Czy nie nadeszła pora, by okazać wspaniałomyślność?

– Nie – odparł Labienus. – Trzeba ich ukarać dla przykładu.

– Wiedząc, co ich czeka, jeśli się poddadzą, żołnierze Cezara będą walczyli z jeszcze większą zaciekłością.

– Trudno. Taktyka Cezara polegająca na udzielaniu łaski stanowi wielkie zagrożenie dla naszego morale. (...) Jeśli nie będziemy brać jeńców, Cezar będzie zmuszony postępować tak samo.

– Zgadzam się z Labienusem – oświadczył stanowczo Pompejusz, chcąc zakończyć ten spór. – Poza tym ludzie Cezara to zdrajcy, którzy chwycili nielegalnie za broń przeciwko swoim rodakom. Dlatego zaliczają się do zupełnie innej kategorii niż nasi żołnierze. (...)

– Chwileczkę. Czy walczymy o cywilizowane zasady, czy też jesteśmy dzikimi bestiami? Chciałbym, żeby zapisano, że moim zdaniem to błąd – powiedział.

– A ja chciałbym, żeby zapisano – odezwał się Ahenobarbus – że zdrajcami są nie tylko ci, którzy walczą otwarcie po stronie Cezara, ale także wszyscy, którzy usiłują zachować neutralność, namawiają do zawarcia pokoju albo kontaktują się z wrogiem” (R. Harris, „Dyktator”, przeł. A. Szulc, Warszawa 2016, s. 235-236)

Walka z symetryzmem – w tym przypadku symetryzmem Cycerona – ma jak widać długą historię...

PS. W tym samym numerze „Newsweeka”, w którym Lis pisał o zaprzaństwie polskich mediów, Manuela Gretkowska błysnęła frazą „będąc kobietą albo normalnym człowiekiem”. O co szło autorce „Obywatelki”? Tylko poważne interpretacje.



Może Cię zainteresować.