środa, 11 grudnia 2024
Imieniny: PL: Biny, Damazego, Waldemara| CZ: Dana
Glos Live
/
Nahoru

Wirus i spekulacje | 17.02.2020

Ponoć życie nie naśladuje sztuki, a tylko telewizję albo kiepską literaturę. No cóż, jeśli tak, to przynajmniej w tym drugim przypadku stopień naśladownictwa może niekiedy budzić zdumienie.

Ten tekst przeczytasz za 6 min. 15 s
Fot. Reuters
 
Ot, chociażby Dean Koontz – na literackiego Nobla liczyć raczej nie może, a przecież bohater jego powieści „The Eyes of Darkness” (z roku 1981 roku) opowiada o „najgroźniejszej broni Chińczyków z ostatnich dziesięciu lat. Nazwali ją »Wuhan-400«, ponieważ została wynaleziona w laboratorium RDNA mieszczącym się w pobliżu miasta Wuhan i była to czterechsetna odmiana wirusa stworzona w ich centrum badawczym. Wuhan-400 jest bronią doskonałą, zaraża tylko ludzi. Żadne inne żywe stworzenie nie może być nosicielem” (wydanie polskie, jako Leigh Nichols „Oczy ciemności” 2009, s. 336). Więc może warto czytać nawet i kiepską literaturę, by dowiedzieć się czegoś o możliwych, realnych zagrożeniach? Tyle że pomysł taki nie jest nowy.

I
Weźmy powieść Jamesa Grady’ego „Sześć dni Kondora”. Poziomem dzieła Koontza znacznie przewyższa, a nakręcony na jej podstawie obraz Sydneya Pollacka „Trzy dni Kondora”, w którym zagrali Robert Redford, Faye Dunaway, Cliff Robertson, Max von Sydow słusznie uchodzi za klasykę filmu szpiegowskiego. Otóż Grady przedstawia w swej książce tajną placówkę CIA, w której czyta się… powieści sensacyjne z całego świata, żeby przewidywać ewentualne scenariusze przyszłych zamachów. Potraktować to jako zupełną fantazję? Słabo, ale jednak sobie chyba przypominam: po tragedii World Trade Center 11 września słyszałem, że bardzo podobny scenariusz zamachu można było wyczytać w jakimś sensacyjnym powieścidle. Albo taki Robert Ludlum. Pisarz stworzył nie tylko popularnego, znanego z książek i filmów super-bohatera Jasona Bourne’a (grali go Richard Chamberlain i Matt Damon), ale także nową jakość w powieści sensacyjnej – global conspiracy thrillers … Kiedy poczytać mniej znane powieści Ludluma od tych, których bohaterem jest Bourne, to aż roi się tam od wizji globalnych spisków; aż włos staje na głowie, gdyby miały się realizować. Oczywiście, spiskowa teoria historii trąci absurdem, ale już spiskowa teoria polityki absurdem wcale być nie musi. Przywoływałem tu ilustracje z literatury kiepskiej, a przynajmniej zaledwie popularnej. Ale gdy rozpatrywać związki zamachów czy spisków z życiem, sięgnąć można i po inne, wzięte z bardziej ambitnej sztuki, przykłady. I nie to, że życie naśladowało w tych przypadkach sztukę. To sztuka opisała skrywaną przed szerszą publiką rzeczywistość. Przykład? Nagrodzony w 2010 roku na 67. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji film Jerzego Skolimowskiego „Essential Killing” opowiada o więzieniach CIA w Polsce. Akurat po jego festiwalowej projekcji okazało się, że takie więzienia były, choć nieco wcześniej media głównego nurtu podobne podejrzenia zaliczały do politycznej paranoi. No cóż, jak widać naprawdę spiskowa teoria polityki nie zawsze musi być absurdem.


II
Po tej krótkiej wycieczce w rejony sztuki (filmowej) wysokiej wróćmy do literatury sensacyjnej, a konkretnie do jednej z przygód Roberta Langdona, bohatera kilku powieści Dana Browna. Otóż Langdon – po odnalezieniu świętego Graala i innych, równie realnie brzmiących przygodach – natrafia na swojej życiowej drodze na spisek szaleńca, który dla dobra ludzkości postanawia rozprzestrzenić na całym świecie śmiertelny wirus. W ten sposób chciał poszatkować zbyt szybko – jako zdaniem – rosnącą liczbę ludzi na ziemi. Ciekawych tego, co ma w tej dramatycznej sytuacji do roboty uniwersytecki specjalista od symboli, czyli Langdon – odsyłam do książki Browna „Inferno”, albo do całkiem udanej ekranizacji Rona Howarda z Tomem Hanksem w roli głównej. Teraz chciałbym wydobyć z powieści Browna dwa wątki – strach przed przeludnieniem i wirus, który ma groźbie przeludnienia „zapobiec”. Przypomnę, u Koontza wirus miał być bronią, zapewnić jednemu z państw przewagę w przyszłym konflikcie zbrojnym. U Dana Browna wirus miał pełnić rolę regulatora ludzkiej populacji na całym globie. Dla dobra Ziemi, i ludzkości – oczywiście bez tych jej przedstawicieli, którzy w wyniku „regulacji przez wirus” tracili życie. W tej perspektywie nie ma konkretnych wrogów czy przyjaciół, takie podziały schodzą na plan dalszy. Wrogiem jest przeludnienie. Stawką jest ocalenie planety. No cóż, temat przeludnienia nie jest, rzecz jasna nowy, zaprząta teoretyków przynajmniej od czasów Malthusa, czyli od ponad dwustu lat. Ale od pewnego czasu jakby bardzo ożył. 


III
To wszystko, co wyżej napisałem ma oczywiście związek z epidemią koronawirusa z Wuhan. Czy w ten sposób rozpoczęła się inna wersji Wellsowskiej „Wojny światów”? Czy jest koronawirus tylko „zemstą nietoperza”, jednym z chińskich przysmaków, którymi raczono się na targowisku w Wuhan? Czy może jest koronawirus wyprodukowaną przez naukowców bronią biologiczną? Gdyby zaryzykować pozytywną odpowiedź na to ostatnie pytanie, to pojawiają się inne kwestie do wyjaśnienia. Nie brak bowiem głosów, że wiedziano o zagrożeniu koronawirusem od dawna. Zlekceważono je? Uznano, że dobra – może coś tam, gdzieś tam, w jakimś marginalnym rejonie wielkich jak kontynent Chiny… Komentujący z USA, popularny dziennikarz internetowy Max Kolonko przekonuje, że w raporcie tamtejszej Krajowej Rady Wywiadu znalazło się stwierdzenie, że w Wuhan znajduje się źle zabezpieczone laboratorium, w którym bada się najgroźniejsze choroby świata. I że przed rokiem 2030 uwolniony zostanie nowy rodzaj wirusa, który „zabije wiele milionów ludzi, w każdym zakątku świata, w ciągu 6 miesięcy”. Jak jest naprawdę z koronawirusem, tego nie wiemy. Czy dowiemy się za jakiś czas? Nie wiadomo. I może dowiemy się nieprędko. Ot, tzw. incydent z Roswell z roku 1947. Podobno w trzech tzw. latających spodkach znaleziono ciała ludzkiego kształtu, tyle że liczące niecały metr wysokości, ubrane w metaliczne ubrania. Otóż Roswell pozostaje tematem spekulacji do dzisiaj. 




Może Cię zainteresować.